wtorek, 2 sierpnia 2016

Rozdział 10

Ron

Mam się uspokoić?! JA MAM SIĘ USPOKOIĆ?! Ty zadufana w sobie wiedźmo! Jak śmiesz? Zdrajczyni! Wariatka! Nie masz prawa mi rozkazywać! Nie, od kiedy przeszłaś na stronę tego bydlaka! Brzydzę się tobą! BRZYDZĘ! Rozumiesz?! – nie obchodziło mnie już nawet to, że wszyscy w wielkiej Sali się na nas patrzą. Nie obchodziło mnie to, że Harry próbował mnie odciągnąć na bok. Nie do końca wiedziałem, dlaczego ja właściwie tak bardzo znienawidziłem Hermionę. Przecież była moją przyjaciółką. A teraz, gdy tylko usłyszę jak ktoś wypowiada jej imię czuję jak rośnie we mnie złość, nie kontroluję tego, co mówię. Słowa wylatują ze mnie jakby ktoś kazał mi je powiedzieć, nie pozwalając mi samemu zadecydować. Sam przestałem się poznawać.

-Ron! Przestań! – poczułem na ramieniu rękę Harry’ego, który kolejny raz chciał mnie powstrzymać przed walnięciem pięścią w stół tuż obok talerza Riddle. Sama ślizgonka wyglądała jakby chciała uciec. Malfoy mierzył we mnie różdżką. Jakby miało mu to w czymś pomóc. Zabini był w pozie wyjściowej gotów się na mnie rzucić. Normalnie pewnie bym już sobie odpuścił, ale przerażenie na twarzy dziewczyny, aż krzyczało, żeby zostać i jej dołożyć przykrości. Tak… Chcę żeby cierpiała. A kiedy pęknie, zadam ostateczny cios.

Blaise

Co za cholerny Łasic! Czy on jest naprawdę tak głupi, że myśli, że ja i Smok pozwolimy mu się dobrać do Miony? Jego niedoczekanie.

-Ron proszę. Uspokój się. Krzyki niczego nie rozwiążą. – powiedziała jego była przyjaciółka, kiedy zaczął sapać na przemian z wyzywaniem jej i Malfoya od ślizgońskich szumowin. Brak mu chyba weny na własne przezwiska. Te są stare jak świat. My sami czasem dla zabawy się tak wyzywamy. Widać, że wychowany w bezguściu i niedostatku witamin na mózg. Zdecydowanie tego ostatniego mu potrzeba.

 - Mam się uspokoić?! JA MAM SIĘ USPOKOIĆ?! Ty zadufana w sobie wiedźmo! Jak śmiesz? Zdrajczyni! Wariatka! Nie masz prawa mi rozkazywać! Nie, od kiedy przeszłaś na stronę tego bydlaka! Brzydzę się tobą! BRZYDZĘ! Rozumiesz?! – Wiedźma! Wariatka! … Merlinie! On się urwał z dziewiątego wieku! Rodzice go naprawdę nie kochali. Jego rodzeństwo jest już bardziej normalne niż on.  Szczególnie jego siostra. Ona to się wyrobiła. Wyprzystojniała. A te rude kudły są bardziej podniecające niż reszty jej rodziny.

-Salazarze. Potrzebuję dziewczyny.

-Ron! Przestań! – odezwał się Potti, który przypomniał sobie, że ma być wybawicielem słabszych i potrzebujących. Bohater się znalazł.

-Nie! Ona jest zdrajczynią! A zdrajców trzeba tępić! – Dobra koniec tego dobrego.

-Tak tak kurczaczku. Mały problem widzę w twojej jakże barwnej przemowie.

-Co ty…?

-Widzisz, bo zdrajca to taka osoba, która odstępuje od wyznawanych ideałów, ktoś, kto zdradza swój naród, lub swoją ojczyznę. Oszukuje kogoś. A nasza kiedyś Granger nikogo nie zdradziła, a nawet lepiej. Ona przestała zdradzać w momencie, w którym dowiedziała się, kim są jej prawdziwi rodzice. Tak, więc drogi Weasley’u, Hermionka jest czysta w takim samym stopniu jak twoje skarpety brudne i śmierdzące. A zdrajcą to jesteś ty. Od kiedy to gryfiacy znęcają się nad innymi? – zakończyłem swą mądrą wypowiedź uniesieniem brwi w wyrazie zwycięstwa. Ale kiedy wszyscy przy stole Slytherinu zrobili wytrzeszcz oczu postanowiłem im się przyznać do mojego drugiego ja. – Ach… wy to nigdy nie wierzycie, kiedy powiem coś mądrego. Ale to wina Hermiony i Draco!

-Co ja niby zrobiłem? Twój mózg to nawet do prania się nie nadaje.

-Chodzi mi o to, że przez was polubiłem bibliotekę i panią Pince. Niezła z niej kobitka. – no i w tym czasie wydarzyło się parę dziwnych rzeczy, których nigdy nie zapomnę. Draco upuścił różdżkę, Hermiona zrobiła tępą minę, a Wybraniec przywalił sobie z liścia. Ronald Weasley puścił z wrażenia bąka (czuć taki smród jakby skunks był jego krewnym), a profesor McGonagall, która prawdopodobnie przyszła żeby ogarnąć Wiewióra wytrzeszczyła na mnie oczy. Podejrzewam, że to przez moją wypowiedź, ale to przecież może chodzić o to, że to zawsze o niej mówiłem „niezła kobitka”, więc mogła zrobić to z zazdrości.

-Zabini… jesteś totalnym kretynem. Pince?! Chyba nie będziesz dymał staruszki. Już lepsza jest Sztywna. – skomentował w końcu syn Lucjusza Malfoya.

-Panie Malfoy! Język!...

-Posiadam. – odpowiedział na naganę Draco pokazując McDziewicy język.

-Ech… Nieważne. Proszę mi wytłumaczyć, co to było za przedstawienie przed chwilą.

-Nie uwierzy pani…

-Błagam tylko nie, Zabini. – wzniosła ręce do góry wicedyrektorka Hogwartu.

-Otóż…

Hermiona

Biegłam przez błonia Hogwartu. Wszędzie były martwe ciała uczniów szkoły jak i śmierciożerców.

-Musisz dokonać wyboru… - odezwał się kobiecy głos jakby z oddali. Obejrzałam się dookoła, jednak nie zauważyłam niczego oprócz niezmienionej dotąd scenerii walczących, żadnych tajemniczych kobiet, ani żadnej osoby zwracającej na mnie uwagę. Uniknęłam lecące w moją stronę zaklęcie uśmiercające i skierowałam się do środka zamku. Nagle potknęłam się o martwe ciało. Spojrzałam na twarz poległego i zdusiłam w sobie krzyk. Ginny.

-To się nie dzieje naprawdę! Zaraz się obudzę i wszystko minie. – muszę znaleźć Harry’ego, to on jest Wybrańcem nie ja.

-Tylko ty możesz to powstrzymać. Możesz zmienić bieg historii! Ale musisz się pospieszyć! – znowu ten głos.

-Ale jak?! – zapytałam w pustą przestrzeń. Jednak jak na złość tym razem nikt mi nie odpowiedział. Dobiegłam do Wielkiej Sali. Tam rozgrywała się ostateczna walka pomiędzy moim ojcem i Harrym. – Muszę to powstrzymać… tak? Och… Powodzenia.

Potter powoli tracił siły, a Voldemort jakby rósł w siły. Zaraz po chłopaku nic nie będzie.

-PRZESTAŃCIE! – krzyknęłam w nadziei, że to ich, chociaż na chwile oderwie od bitwy na śmierć i życie. Sprawiło tylko tyle, iż odwrócili w moją stronę głowy. Nieopodal nich leżało ciało Zabiniego, a za nim widać było Malfoy'a który walczył z Crabbem. Jeszcze dalej stał Ron, tyle, że nie zachowywał się normalnie. To wyglądało jakby próbował zabić samego siebie.

-Co tutaj widzisz? – ten cholerny głos oczywiście pojawił się wtedy, kiedy wcale tego nie chciałam.

-Nic z tego nie rozumiem. – odpowiedziałam zła na siebie, bo nie widziałam sensu w tym, co rozgrywa się przed moimi oczami.

-My jesteśmy odpowiedzią. – powiedział Voldemort tym „głosem”.

-Odpowiedzią, na co? – coraz bardziej ogarniała mnie panika, to wszystko jest zbyt zagmatwane. Znienacka stół, przy którym zwykle jadali nauczyciele odskoczył na bok a na miejscu, w którym stał kafelki zaczęły się odsuwać ukazując jakiś puchar. Nie, stop. Nie jakiś puchar!

-Puchar Zeusa!

Draco

-Jesteś… stuprocentowo pewna? – zapytałem Riddle, kiedy zamiast pójść na włam do biblioteki ona sobie wymyśliła, że włamiemy się do Wielkiej Sali. Przyznaje. Zwaliło mnie z nóg. Co ten Potter i Łasic z nią zrobili? Sam bym w życiu na takie coś nie wpadł. Oszalała.  Jeszcze ten jej zwariowany sen.

-Tak. Ten głos mówił, że mój sen jest odpowiedzią. Warto sprawdzić, jeśli nie ma tam pucharu, to może jest coś innego. – tak… Riddle i jej przeczucia.

-Wiesz… Mionka. Ten pomysł, jest totalnie szalony. Chętnie ci potowarzyszę. – Ech… przynajmniej w jakimś procencie, nawet Blaise wie, jak bardzo Hermiona zwariowała.

-A ty Malfoy? – zapytała mnie. Raz arystokracie śmierć.

-Jasne. – odpowiedziałem z pewnością siebie, ale czułem jakby coś miało się stać, jakby całe te poszukiwania „Pucharu Zeusa” miały jakiś większy cel. Nie podoba mi się to.

-Na, co się zgadzasz? – zapytał nowy głos.

-Theodora? A co ty tutaj robisz? – zagadnął wyraźnie podenerwowany Diabeł.

-Zdaje się, że nic ciekawego. W odróżnieniu do was. – odpowiedział Nott z nutką rozbawienia pomieszanego z ciekawością. Wspominałem już, że Theodorek to spoko gość?

-My tylko… chcieliśmy – zmieszała się Riddle. Na pewno ktoś napomniał o tym, że jest beznadziejna w kłamaniu.

-Możesz mu zaufać. – powiedziałem spokojnie, próbując się nie roześmiać na marne tłumaczenie ślizgonki.

I w taki oto sposób zbrataliśmy się z Nottem opowiadając mu wszystko od początku. Pomijając parę informacji, których dowie się w swoim czasie.
Nadszedł czas, w którym we czwórkę weszliśmy do głównej Sali Hogwartu, zapoczątkowując nowe przyjaźnie.

1 komentarz:

  1. Chcesz masz, komentuje (:
    Czy mówiłam już, że kocham Notta? Nie? No to mówię xD
    Co dalej??? Co będzie w Wielkiej Sali? Mów, Pisz ! Błagam!
    Zgaduje, że ty też nie lubisz Ronalda xD jest okropny ):

    OdpowiedzUsuń

CZYTASZ=KOMENTUJESZ!