Ron
Mam się uspokoić?! JA MAM SIĘ USPOKOIĆ?! Ty zadufana w sobie
wiedźmo! Jak śmiesz? Zdrajczyni! Wariatka! Nie masz prawa mi rozkazywać! Nie,
od kiedy przeszłaś na stronę tego bydlaka! Brzydzę się tobą! BRZYDZĘ! Rozumiesz?! – nie obchodziło mnie już
nawet to, że wszyscy w wielkiej Sali się na nas patrzą. Nie obchodziło mnie to,
że Harry próbował mnie odciągnąć na bok. Nie do końca wiedziałem, dlaczego ja
właściwie tak bardzo znienawidziłem Hermionę. Przecież była moją przyjaciółką.
A teraz, gdy tylko usłyszę jak ktoś wypowiada jej imię czuję jak rośnie we mnie
złość, nie kontroluję tego, co mówię. Słowa wylatują ze mnie jakby ktoś kazał
mi je powiedzieć, nie pozwalając mi samemu zadecydować. Sam przestałem się poznawać.
-Ron! Przestań! – poczułem na ramieniu rękę Harry’ego, który
kolejny raz chciał mnie powstrzymać przed walnięciem pięścią w stół tuż obok
talerza Riddle. Sama ślizgonka wyglądała jakby chciała uciec. Malfoy mierzył we
mnie różdżką. Jakby miało mu to w czymś pomóc. Zabini był w pozie wyjściowej
gotów się na mnie rzucić. Normalnie pewnie bym już sobie odpuścił, ale
przerażenie na twarzy dziewczyny, aż krzyczało, żeby zostać i jej dołożyć
przykrości. Tak… Chcę żeby
cierpiała. A kiedy pęknie, zadam ostateczny cios.
Blaise
Co za cholerny Łasic! Czy on jest naprawdę tak głupi, że
myśli, że ja i Smok pozwolimy mu się dobrać do Miony? Jego niedoczekanie.
-Ron proszę. Uspokój się. Krzyki niczego nie rozwiążą. –
powiedziała jego była przyjaciółka, kiedy zaczął sapać na przemian z wyzywaniem
jej i Malfoya od ślizgońskich szumowin. Brak mu chyba weny na własne
przezwiska. Te są stare jak świat. My sami czasem dla zabawy się tak wyzywamy.
Widać, że wychowany w bezguściu i niedostatku witamin na mózg. Zdecydowanie tego
ostatniego mu potrzeba.
- Mam się uspokoić?! JA MAM SIĘ USPOKOIĆ?! Ty zadufana
w sobie wiedźmo! Jak śmiesz? Zdrajczyni! Wariatka! Nie masz prawa mi
rozkazywać! Nie, od kiedy przeszłaś na stronę tego bydlaka! Brzydzę się tobą! BRZYDZĘ! Rozumiesz?! – Wiedźma! Wariatka! …
Merlinie! On się urwał z dziewiątego wieku! Rodzice go naprawdę nie kochali.
Jego rodzeństwo jest już bardziej normalne niż on. Szczególnie jego
siostra. Ona to się wyrobiła. Wyprzystojniała. A te rude kudły są bardziej
podniecające niż reszty jej rodziny.
-Salazarze. Potrzebuję dziewczyny.
-Ron! Przestań! – odezwał się Potti, który przypomniał
sobie, że ma być wybawicielem słabszych i potrzebujących. Bohater się znalazł.
-Nie! Ona jest zdrajczynią! A zdrajców trzeba tępić! – Dobra
koniec tego dobrego.
-Tak tak kurczaczku. Mały problem widzę w twojej jakże barwnej przemowie.
-Co ty…?
-Widzisz, bo zdrajca to taka osoba, która odstępuje od
wyznawanych ideałów, ktoś, kto zdradza swój naród, lub swoją ojczyznę. Oszukuje
kogoś. A nasza kiedyś Granger nikogo nie zdradziła, a nawet lepiej. Ona
przestała zdradzać w momencie, w którym dowiedziała się, kim są jej prawdziwi
rodzice. Tak, więc drogi Weasley’u, Hermionka jest czysta w takim samym stopniu
jak twoje skarpety brudne i śmierdzące. A zdrajcą to jesteś ty. Od kiedy to
gryfiacy znęcają się nad innymi? – zakończyłem swą mądrą wypowiedź uniesieniem
brwi w wyrazie zwycięstwa. Ale kiedy wszyscy przy stole Slytherinu zrobili
wytrzeszcz oczu postanowiłem im się przyznać do mojego drugiego ja. – Ach… wy
to nigdy nie wierzycie, kiedy powiem coś mądrego. Ale to wina Hermiony i Draco!
-Co ja niby zrobiłem? Twój mózg to nawet do prania się nie
nadaje.
-Chodzi mi o to, że przez was polubiłem bibliotekę i panią
Pince. Niezła z niej kobitka. – no i w tym czasie wydarzyło się parę dziwnych
rzeczy, których nigdy nie zapomnę. Draco upuścił różdżkę, Hermiona zrobiła tępą
minę, a Wybraniec przywalił sobie z liścia. Ronald Weasley puścił z wrażenia
bąka (czuć taki smród jakby skunks był jego krewnym), a profesor McGonagall,
która prawdopodobnie przyszła żeby ogarnąć Wiewióra wytrzeszczyła na mnie oczy.
Podejrzewam, że to przez moją wypowiedź, ale to przecież może chodzić o to, że
to zawsze o niej mówiłem „niezła kobitka”, więc mogła zrobić to z zazdrości.
-Zabini… jesteś totalnym kretynem. Pince?! Chyba nie
będziesz dymał staruszki. Już lepsza jest Sztywna. – skomentował w końcu syn
Lucjusza Malfoya.
-Panie Malfoy! Język!...
-Posiadam. – odpowiedział na naganę Draco pokazując
McDziewicy język.
-Ech… Nieważne. Proszę mi wytłumaczyć, co to było za
przedstawienie przed chwilą.
-Nie uwierzy pani…
-Błagam tylko nie, Zabini. – wzniosła ręce do góry
wicedyrektorka Hogwartu.
-Otóż…
Hermiona
Biegłam przez błonia Hogwartu. Wszędzie były martwe ciała
uczniów szkoły jak i śmierciożerców.
-Musisz dokonać wyboru… - odezwał się kobiecy głos jakby z
oddali. Obejrzałam się dookoła, jednak nie zauważyłam niczego oprócz
niezmienionej dotąd scenerii walczących, żadnych tajemniczych kobiet, ani
żadnej osoby zwracającej na mnie uwagę. Uniknęłam lecące w moją stronę zaklęcie
uśmiercające i skierowałam się do środka zamku. Nagle potknęłam się o martwe
ciało. Spojrzałam na twarz poległego i zdusiłam w sobie krzyk. Ginny.
-To się nie dzieje naprawdę! Zaraz się obudzę i wszystko
minie. – muszę znaleźć Harry’ego, to on jest Wybrańcem nie ja.
-Tylko ty możesz to powstrzymać. Możesz zmienić bieg
historii! Ale musisz się pospieszyć! – znowu ten głos.
-Ale jak?! – zapytałam w pustą przestrzeń. Jednak jak na
złość tym razem nikt mi nie odpowiedział. Dobiegłam do Wielkiej Sali. Tam
rozgrywała się ostateczna walka pomiędzy moim ojcem i Harrym. – Muszę to
powstrzymać… tak? Och… Powodzenia.
Potter powoli tracił siły, a Voldemort jakby rósł w siły.
Zaraz po chłopaku nic nie będzie.
-PRZESTAŃCIE! – krzyknęłam w nadziei, że to ich, chociaż na
chwile oderwie od bitwy na śmierć i życie. Sprawiło tylko tyle, iż odwrócili w
moją stronę głowy. Nieopodal nich leżało ciało Zabiniego, a za nim widać było
Malfoy'a który walczył z Crabbem. Jeszcze dalej stał Ron, tyle, że nie
zachowywał się normalnie. To wyglądało jakby próbował zabić samego siebie.
-Co tutaj widzisz? – ten cholerny głos oczywiście pojawił
się wtedy, kiedy wcale tego nie chciałam.
-Nic z tego nie rozumiem. – odpowiedziałam zła na siebie, bo
nie widziałam sensu w tym, co rozgrywa się przed moimi oczami.
-My jesteśmy odpowiedzią. – powiedział Voldemort tym
„głosem”.
-Odpowiedzią, na co? – coraz bardziej ogarniała mnie panika,
to wszystko jest zbyt zagmatwane. Znienacka stół, przy którym zwykle jadali
nauczyciele odskoczył na bok a na miejscu, w którym stał kafelki zaczęły się
odsuwać ukazując jakiś puchar. Nie, stop. Nie jakiś puchar!
-Puchar Zeusa!
…
Draco
-Jesteś… stuprocentowo pewna? – zapytałem Riddle, kiedy
zamiast pójść na włam do biblioteki ona sobie wymyśliła, że włamiemy się do
Wielkiej Sali. Przyznaje. Zwaliło mnie z nóg. Co ten Potter i Łasic z nią
zrobili? Sam bym w życiu na takie coś nie wpadł. Oszalała. Jeszcze ten
jej zwariowany sen.
-Tak. Ten głos mówił, że mój sen jest odpowiedzią. Warto
sprawdzić, jeśli nie ma tam pucharu, to może jest coś innego. – tak… Riddle i
jej przeczucia.
-Wiesz… Mionka. Ten pomysł, jest totalnie szalony. Chętnie
ci potowarzyszę. – Ech… przynajmniej w jakimś procencie, nawet Blaise wie, jak
bardzo Hermiona zwariowała.
-A ty Malfoy? – zapytała mnie. Raz arystokracie śmierć.
-Jasne. – odpowiedziałem z pewnością siebie, ale czułem
jakby coś miało się stać, jakby całe te poszukiwania „Pucharu Zeusa” miały
jakiś większy cel. Nie podoba mi się to.
-Na, co się zgadzasz? – zapytał nowy głos.
-Theodora? A co ty tutaj robisz? – zagadnął wyraźnie
podenerwowany Diabeł.
-Zdaje się, że nic ciekawego. W odróżnieniu do was. –
odpowiedział Nott z nutką rozbawienia pomieszanego z ciekawością. Wspominałem
już, że Theodorek to spoko gość?
-My tylko… chcieliśmy – zmieszała się Riddle. Na pewno ktoś
napomniał o tym, że jest beznadziejna w kłamaniu.
-Możesz mu zaufać. – powiedziałem spokojnie, próbując się
nie roześmiać na marne tłumaczenie ślizgonki.
I w taki oto sposób zbrataliśmy się z Nottem opowiadając mu
wszystko od początku. Pomijając parę informacji, których dowie się w swoim
czasie.
Nadszedł czas, w którym we czwórkę weszliśmy do głównej Sali
Hogwartu, zapoczątkowując nowe przyjaźnie.
Chcesz masz, komentuje (:
OdpowiedzUsuńCzy mówiłam już, że kocham Notta? Nie? No to mówię xD
Co dalej??? Co będzie w Wielkiej Sali? Mów, Pisz ! Błagam!
Zgaduje, że ty też nie lubisz Ronalda xD jest okropny ):