poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Rozdział 2



Poczułam pod sobą miękki materac. Gdzie ja byłam? To na pewno nie jest mój pokój. Otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam się po pokoju, w którym się znajdowałam. Był duży i nowocześnie urządzony. Ściany były w ślizgońskich kolorach. Łóżko, na którym leżałam miało zieloną pościel i srebrne poduszki. Obok stała srebrna etażerka, a na niej stała lampa, która była zielona. Zielone były również kanapy, a dywan pod nimi był srebrny, tak jak kominek naprzeciwko siedzeń i trzy pary drzwi, z czego jedne były wejściowe. Ten pokój na 100% urządzał ślizgon.

***

Gdy wstałam z posłania. Uznałam, że poszukam moich ubrań, bo ktoś mnie przebrał w piżamę. Postanowiłam zobaczyć co kryje się za drzwiami. Otworzyłam te, które były bliżej łóżka, za nimi skrywała się łazienka, urządzona na biało, była w niej wielka wanna, która spokojnie mogłaby pomieścić trzy osoby, umywalka z drzwiczkami pod spodem, nad którą wisiało wielkie lustro. W kącie stał kibelek. Ciekawa zajrzałam do szafki. W środku było pełno kosmetyków, perfumów i biżuterii. Wyszłam z łazienki i weszłam do drugiego pomieszczenia. Była to ogromna garderoba. Ujrzałam chyba z tysiąc ubrań i butów. Po wewnętrznej stronie drzwi była przyklejona karteczka. Ktoś na niej napisał :

Wszystko jest twoje Hermiono. Śmiało ubieraj, co tylko zechcesz.
E. R.

Tak więc wzięłam ubrania i poszłam się wykąpać.

***

Kiedy się umyłam i ubrałam z powrotem weszłam do sypialni. Przerażona podskoczyłam słysząc czyiś głos. Odwróciłam się w stronę dźwięku i zobaczyłam skrzata.

-Bardzo przepraszam panienkę, ale Pan Riddle, prosił bym panienkę zaprowadził do jadalni - po swojej wypowiedzi skrzat mi się ukłonił.

-Nic nie szkodzi. Możemy już iść tylko powiedz mi jak się nazywasz?

-Nazywam się Wstręcik panienko.

-Dobrze. Tak więc chodźmy Wstręciku.

***

Szliśmy ciemnymi korytarzami, były one kręte i zawiłe, a ich ściany zdobiły obrazy przodków, które kłaniały mi się gdy koło nich przechodziłam. Spokojnie mogłam przyznać, że gdyby ktoś kazałby mi z powrotem wrócić do mojego pokoju, to nie znalazłabym właściwej drogi. Wstręcik najwyraźniej znał dom na pamięć, bo ani razu się nie zawahał ani nie zawracał. Zeszliśmy schodami w dół i skręciliśmy jeszcze w lewo i przed nami ukazały się wrota, zapewne od jadalni. Przypominały mi one wrota z Hogwartu, które prowadzą do Wielkiej Sali.

-Tutaj jest jadalnia panienko - oznajmił skrzat.

-Ty nie wchodzisz? - zapytałam zdziwiona.

-Mi nie wolno wchodzić do jadalni bez zaproszenia panienko.

-Och, szkoda. To do...

-Po posiłku odprowadzę panienkę do sypialni.

-No to zobaczymy się później.

-Tak jest panienko.

Po pożegnaniu ze Wstręcikiem pewnym krokiem weszłam do środka. W jadalni był jeden długi stół, przy którym spokojnie mogłoby usiąść ze sto osób. Na jego końcu siedziały dwie osoby. Czarnowłosy mężczyzna i kobieta. Po moim wejściu oboje zaprzestali rozmów i spojrzeli w moją stronę.

-Witaj Hermiono. Usiądź - powiedziała do mnie kobieta i wskazała na miejsce obok siebie. Powoli zaczęłam iść w jej stronę. Stół wydawał się coraz bardziej dłużyć z każdym moim krokiem. Gdy w końcu usiadłam, odezwał się mężczyzna.

-Słyszałem od Malfoy'a, że zabiłaś tych mugoli, którzy cię wychowali.

-Tak, to jakiś problem? - na moje pytanie się zaśmiał.

-To cudownie. Mugoli należy tępić, a ty jako moja córka dobrze zrobiłaś, kończąc życie tych nic niewartych szumowin - teraz miałam ochotę spaść z krzesła na które dopiero co usiadłam.

-Ty... jesteś Voldemort - stwierdziłam oczywistość. Czarny pan się uśmiechnął... chwila chwila... on się... uśmiechnął? To chyba jakiś głupi sen. Przecież on powinien być łysy, a ma bujne czarne włosy, powinien być brzydki, a jest przystojny i... na Merlina on ma nos! Nie, nie, nie, to na pewno nie jest on tylko jakiś głupi śmierciożerca, który próbuje zrobić mnie w konia. No ale żaden jego poplecznik nie odważyłby się pod niego podszywać. Na Godryka to naprawdę on.

-Oczywiście, że to on, poznałabym własnego męża. Ale może masz rację? Sprawdzę - na potwierdzenie słów kobieta zaczęła obmacywać Riddle'a po twarzy, co tylko wywołało u niego śmiech.

-Kobieto, moja twarz! - krzyknął wesoło... mój ojciec.

-Tak teraz jestem pewna, to jest Tom.

-To znaczy, że ty jesteś...

-Twoją matką. Tak.

-Ale czy ty nie powinieneś być łysy i brzydki?

-Hola, hola, tak wyglądam tylko jak wychodzę podbić świat.

-Czyli to twoja prawdziwa twarz.

-Nie, sztuczna. Phi. Oczywiście, że prawdziwa - Tom odwrócił się obrażony - Jak skończysz jeść zawołaj Wstręta, on cię zaprowadzi do pokoju, a tam będzie na ciebie czekało paru młodych śmierciożerców.

-Wstręcika, nie Wstręta.

-Jeden skrzat. Do zobaczenia - na odchodnym pocałował panią Riddle w policzek i tyle go widzieli.

-Och, na Salazara zapomniałam ci się przedstawić! - krzyknęła moja mama - Jestem Elizabeth Riddle twoja mama.

-Witaj... mamo, ja jestem Hermiona Jane Gran... Riddle - zaśmiałam się.

-Tak naprawdę to jesteś Hermiona Nathalie Riddle.

-Prawdę mówiąc, tak mi się nawet bardziej podoba.

-To świetnie, a teraz jedz, bo twoi goście nie będą wiecznie czekać.

***

Po zjedzeniu kolacji, Wstręcik zaprowadził mnie do pokoju. Przed wejściem wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam klamkę. W mojej sypialni w najlepsze rozłożyli się na kanapach Blaise Zabini, Draco-Fretka Malfoy i Pansy-Mopsica Parkinson.

-Cześć - powiedziałam niepewnie by zwrócić na siebie uwagę. Ci jak na komendę wstali z foteli i po kolei do mnie podeszli.

-Blaise Zabini, ale możesz do mnie mówić Diabeł - powiedział czarnoskóry, po czym puścił mi oczko.

-Pansy Parkinson, ale mów mi Pan - czarnowłosa uścisnęła mi rękę. Gdyby wiedziała, że mówi to do Hermiony Granger z której przez tyle lat się naśmiewała. Zaraz zobaczę ich miny. Och to będzie piękny widok.

-Draco Malfoy, albo Smok, do wyboru do koloru - blondyn szelmowsko się do mnie uśmiechnął, a ja za chwilę zniszczę ten jego uśmieszek.

-Naprawdę mnie nie poznajecie - zapytałam - przecież, aż tak się nie zmieniłam - ci jednak patrzeli na mnie tępo i się nie odzywali - Eh, nie poznajecie kujonicy z Gryffindoru?

-GRANGER!? - krzyknęli wszyscy naraz, aż zachciało mi się śmiać.

-Nie - odetchnęli z ulgą - Harry Potter - i znów powróciliśmy do punktu wyjścia - oj przestańcie. To zaczyna być denerwujące. Zaraz muchy wam wlecą do ust - po moich słowach wszyscy się wyprostowali. Jednak nagle Blaise do mnie podszedł i... przytulił!?

-Wybacz nam Hermionko, błagamy na kolanach - na potwierdzenie uklęknął i spojrzał do tyłu czy pozostali też uklęknęli, lecz gdy oni nadal stali jak słupy, chłopak powtórzył - błagamy na KOLANACH, nie na stopach!

-Nie trzeba - powiedziałam szybko, bo nie wyobrażam sobie Malfoya klęczącego i błagającego mnie o wybaczenie.

-Ale, toż to nasz obowiązek - nalegał Zabini.

-No, skoro tak nalegasz, to... wybaczę wam, jeśli będziecie na kolanach błagać mnie o wybaczenie, do samego rana.

-Eee, wiesz, może jednak nam odpuścisz troszeczkę ? - czarnooki jęknął żałośnie.

-Przecież żartuję. Może nie wybaczę wam tak od razu, ale możemy zacząć od początku. Cześć, nazywam się Hermiona Riddle - to chyba pomogło, bo ślizgoni odetchnęli z ulgą i ponownie mi się przedstawili.

***

Szybko odnaleźliśmy się w swoim towarzystwie, okazało się, że z Pansy mamy wiele wspólnych tematów, a chłopacy obie nas potrafią rozśmieszyć.

-Ej! Mam pomysła! - krzyknął Diabeł.

-Dawaj - powiedzieliśmy równocześnie ja Draco i Pansy, przez co się zaśmialiśmy.

-Zagrajmy w butelkę - propozycja czarnowłosego została przyjęta.

-Ok ale jak gramy w butelkę to przydałaby się też Ognista Whiskey - zaproponowałam.

-No, no Riddle, nie wiedziałem, że pijesz - zaśmiał się Draco.

-Jeszcze wielu rzeczy pan o mnie nie wie panie Malfoy - powiedziałam zmysłowym głosem na co Pansy gwizdnęła.

-Nieźle Miona!

-Załatwiasz tą Ognistą czy nie? - zapytał speszony Smok.

-No tak, racja. Wstręciku! - zawołałam skrzata, który pojawił się niemal natychmiast - Przynieś mi proszę z sześć butelek Ognistej Whiskey.

-Wstręcik już przynosi - oznajmił skrzat po czym zniknął z charakterystycznym przy teleportacji pyknięciem.

-Kto nazwał tego biednego skrzata Wstręcik? - zapytała zdziwiona Pan.

-Ja nie! - usprawiedliwiłam się - to chyba mój tata.

-Aha - odpowiedziała niezbyt mądrze.

***

Gdy Wstręcik przyniósł trunek. Rozpoczęliśmy grę. Pierwsza kręciła Pan. Wylosowała Blaise'a.

-Pytanie czy wyzwanie ?

-Wyzwanie kotku.

-Poliż po policzku Dracusia.

-Fuuu nie! Pan błagam! - krzyknął Malfoy, jednak zanim Parkinson mu odpowiedziała Blaise szybko polizał go po policzku.

-Zaliczone - powiedział szczęśliwy widząc obrzydzenie przyjaciela - Kręcę - wziął butelkę, zakręcił i wypadło na mnie.
-Pytanie czy wyzwanie Hermionko?

-Niech będzie - udałam, że się zastanawiam - Pytanie.

-Wredna krowa. Cóż, pytanie też mam. Czy miałaś już swój pierwszy raz, a jak tak to z kim?

-Miałam - powiedziałam powoli widząc zdziwienie rosnące na twarzach wszystkich.

-Z kim!?

-Wiktorem Krumem

-Krumem!? Tym Krumem!?

-Tak. Teraz moja kolej.

-Salazarze łap mnie, ta grzeczna kujonka, wcale nie jest taka grzeczna !

-Zamknij się Zabini !

Wylosowałam Pansy. Miała złapać Blaise'a za spodnie w miejscu gdzie jest krocze. Po wielu zakrętach butelką i wielu wypitym Whiskey (Wstręcik co jakiś czas przynosił nowe butelki Ognistej) doszliśmy do finiszu. Byliśmy już strasznie zmęczeni dlatego uznaliśmy, że po tej butelce idziemy spać. Kręcił Blaise. Oczywiście ostatnia butelka trafiła na mnie.

-Wyzwanie - ziewnęłam. Byłam już wyczerpana siedziałam w samej bieliźnie obok Pansy, która była na swoje nieszczęście bez stanika, mi się udało wybronić, chłopacy siedzieli w samych bokserkach. Troszeczkę się przeraziłam, że bezmyślnie wybrałam wyzwanie, bo Blaise jeszcze będzie mi kazał zdjąć majtki czy coś. Chociaż, nie. On nie zmarnuje ostatniej butelki na takie coś. Czyli powinnam się bać.


-Masz całować się ze Smokiem przez pięć minut... z języczkiem! - no to się wpakowałam. Wstałam i powoli podeszłam do Dracona. Usiadłam na niego okrakiem, na co Zabini i Pansy zagwizdali, i pocałowałam go w usta. Najpierw powoli by zapoznać się z nimi, a później wsunęłam mu język do buzi. Chłopak złapał mnie za pośladki i coraz bardziej zaczęliśmy pogłębiać pocałunek, a potem... urwał mi się film.

2 komentarze:

  1. Fajny rozdział. Myślę że zostanę tu na dłużej. Aczkolwiek zazwyczaj moje komentarze będą krótkie, czasem ograniczone do ''fajny rozdział" ponieważ 1)nie zawsze mam czas 2)nie potrafię pisać długich komentarzy

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no. Żartobliwy Voldemort, to mnie rozwaliło :) I to: "Hola, hola, tak wyglądam tylko jak wychodzę podbić świat". Booooskie zdanie.
    Coś szybko Hermiona polubiła swoich byłych wrogów. Gnoili ją parę lat, a ona od razu zasiada z nimi do gry w butelkę? Ale, ale - znam to z autopsji. W pierwszym opowiadaniu chce się, żeby wszystko wydarzyło się od razu (a przynajmniej ja tak miałam :P), żeby bohaterowie zostali parą, byli piękni i szczęśliwi :)
    Mam nadzieję, że Hermiona będzie miała gigantycznego kaca i wyrzuty sumienia ;)

    OdpowiedzUsuń

CZYTASZ=KOMENTUJESZ!