-Hermiona? - zapytał Zabini, kiedy odsuwaliśmy stół nauczycieli na bok, żeby dostać się do kafelek.
-Tak, Blaise? – zdaję sobie sprawę, że puchar wcale nie musi tu być, wiem, że snom nie zawsze można ufać, ale kim bym była nie próbując? W końcu jak to mówił ojciec chrzestny Harry’ego. „Czym jest życie bez ryzyka?”. W tej chwili zgadzam się z nim w stu procentach.
-Co zrobimy, jeśli nic nie znajdziemy? – spojrzał mi w oczy, kiedy kucaliśmy przy miejscu, które wskazałam. Jego pytanie mnie zaskoczyło. Nie powiem, że nie. Malfoy i Nott spojrzeli na mnie wyczekując co odpowiem czarnoskóremu.
-Myślę, że wtedy wrócimy do biblioteki, jednak jestem pewna… nawet jeśli nie ma tutaj „Pucharu Zeusa” to jest coś innego. Zresztą, za sekundkę się przekonamy. – odpowiedziałam wyjmując różdżkę. – Panowie… uwaga na twarze…
-Reducto! - gdy zaklęcie uderzyło w ziemię, podłoga zaczęła pękać ukazując nam…
-To chyba jakiś kiepski żart! - warknął Malfoy spoglądając na dziurę w podłodze.
-Może to nie tutaj? - stwierdził Theodor.
-Och! Nie. To jest miejsce, którego szukaliśmy. - odpowiedziałam szczęśliwa z widoku jaki miałam przed sobą.
-Hermiona... bez obrazy, ale... Czy ciebie podnieca... beton? -zapytał Blaise patrząc się na mnie jak na wariatkę.
-Ależ wy jesteście ślepi! To nie jest zwykły beton, tylko...
-Stary beton? - dopowiedział opryskliwie Nott.
-Nie tak chciałam to ująć, ale tak. Ten beton jest stary, jednak jeśli mu się przyjrzycie dokładniej, będziecie mogli zauważyć jakieś hieroglify. I na mój rozum jeśli uda nam się je odczytać to ten... jak wcześniej powiedzieliście "stary beton" ukaże nam swoją zawartość.
-Cofam to co powiedziała Theodora! Ten beton jest cool! - krzyknął Diabeł i wszystko byłoby dobrze gdyby nie wydarł się na całą Wielką Sale. A nadchodzące kroki i ciche miauczenie potwierdziły tezę, że Filch wcale nie jest taki głuchy i wolny na jakiego wygląda.
-Zabije cię Zabini! - krzyknął Malfoy rozglądając się za jakąś kryjówką, jednak takowej nie było.
-Wybij okno - zasugerował czarnoskóry, a ja i Draco popatrzeliśmy na niego jak na ostatniego kretyna
-Jasne może jeszcze wdrapiemy się na dach szkoły i wejdziemy do pokoju wspólnego gryffiaków, żeby pogratulować Potter'owi kolejnego O z eliksirów?
-Albo wyjdziemy przez wejście dla nauczycieli? - powiedział lekko rozbawiony Theodor wskazując leniwie na drzwi po naszej lewej.
-Ech... Racja. Tylko jeszcze... - przerwałam słysząc jak ktoś szarpie za klamkę od wrót, po czym słychać szczęk kluczy.
-Diable powiedz, że nie zamknąłeś drzwi tym kluczem? - zapytał Malfoy patrząc na wielki klucz w zamku.
-Nie przewidywałem, że...
-Idzcie już! - powiedziałam szybko rzucając Reparo na dziurę, którą wcześniej zrobiłam.
Uciekliśmy w ostatniej chwili i pognaliśmy do lochów śmiejąc się głośno wiedząc, że woźny nas już nie złapie.
Wiem, że krótki i bardzo za to przepraszam, ale dopiero co odzyskałam laptopa z naprawy i uznałam, że moje niedługo trochę się przedłużyło więc wstawiam to co mam.
Przepraszam za tak długi czas jaki musieliście czekać na ten rozdział. Obiecuję, że następny będzie dłuższy ;)
Bajo :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!