niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział 3


Obudziłam się wczesnym rankiem. Niemal od razu poczułam skutki wczorajszej popijawy. Spróbowałam wstać lecz coś, a raczej ktoś na mnie leżał. Podniosłam głowę by zobaczyć, kto zrobił poduszkę z mojego brzucha. Omal nie dostałam zawału, gdy zobaczyłam tlenione blond włosy. Krzyknęłam przerażona.

-Malfoy, na gacie Dumbledore'a ! - fretko-man zatkał sobie uszy, zapewne z bólu głowy. Troszeczkę się wczoraj wypiło Ognistej.

-Nie krzycz, bo mi do cholery głowa pęka ! - wrzasnął chłopak, lecz kiedy zobaczył na kim leży szybko odskoczył na bok, przez co wylądował na podłodze z hukiem - Salazarze moje pośladki - rzekł Draco, czym wywołał śmiech u Pansy, która obudziła się przez hałas, który zrobił.

-Merlinie moja głowa - powiedziała wstając z fotela, na którym spała - Draco dlaczego spałeś na brzuchu Hermiony? - zapytała zaskoczona, a zarazem rozbawiona czarnowłosa.

-Bo jest wygodny - przedrzeźniał się Smok przeciągając sylaby.

-Dziękuję niezmiernie panie Malfoy, to dla mnie zaszczyt.

-Ależ nie ma za co panienko Riddle.

-Ej tak może do mnie mówić tylko Wstręcik! - zastrzegłam.

-Jak sobie panienka życzy - rzekł piskliwym mającym przypominać głos skrzata głosem. Gdy tylko skończył swą wypowiedź w pokoju pojawił się wcześniej wspomniany Wstręcik.

-Panienko pani Riddle zaprasza wszystkich na śniadanie.

-Dziękuję, już się zbieramy tylko jeszcze obudzimy Blaise'a i się przygotujemy, zawołam cię jak będziemy gotowi.

-Oczywiście panienko. Wstręcik przybędzie jak tylko panienka zawoła - oznajmił skrzat i zniknął z cichym pyknięciem towarzyszącym teleportacji.

***

Kiedy udało nam się obudzić Blaise'a, co wcale nie było łatwe, bo chłopak ciągle się rzucał mówiąc, że w wakacje się tak wcześnie nie wstaje. Uległ jednak gdy obiecałam, że dostanie na śniadanie naleśniki. Ustaliliśmy kolejkę do łazienki poprzez grę w kamień, papier i nożyce, oczywiście ja przegrałam, więc byłam ostatnia, ale to szczegół. Jako pierwszy poszedł Draco. Jednak dla chłopaka stwierdzenie "szybko" znaczy tyle co miej to w dupie. Malfoy wyszedł po trzydziesto minutowej kąpieli. Wszyscy na niego naskoczyliśmy, mówiąc, że przez niego wszystko poszło nie tak jak planowaliśmy.
-Miało być po pięć minut idioto! - krzyknęła Pan waląc go w klatkę piersiową.

-Myślisz, że te włosy same się ułożą? - powiedział wskazując na swoją głowę. Spojrzałam w jego stronę i zauważyłam, że nie tylko w Hogwarcie nosi eleganckie garnitury ale też na co dzień. Prawdę mówiąc wygląda w nich bardzo dobrze. Następna weszła Pansy. W łazience była dziesięć minut, co bardzo mnie zdziwiło. Zawsze wydawało mi się, że czarnowłosa potrzebuje co najmniej godziny, a co najważniejsze, że nakłada na siebie tonę makijażu, chyba źle ją oceniłam. Dziewczyna ubrała się też normalnie, a nie jak w Hogwarcie gdy nosiła te wyzywające ciuchy. Ludzie się zmieniają. Nie zauważyłam nawet, kiedy Blaise poszedł się umyć. Trochę dziwnie się czułam, widząc jak chłopacy wchodzą do łazienki. Nigdy wcześniej, żadnego chłopaka tam nie wpuszczałam. Czarnoskóry ubrał się w garnitur jak Draco. Chyba właśnie zrozumiałam co tak bardzo podoba się tym pustym plastikom w Smoku i Diable. Nie mając jednak czasu na rozmyślania o wyglądzie ślizgonów poszłam się szybko wykąpać i ubrać.
***

Gdy wszyscy byliśmy już gotowi, zawołałam Wstręcika, który zaprowadził nas do jadalni. Kiedy weszliśmy przywitała nas moja mama. Najwyraźniej przez ten cały czas na nas czekała.

-Dość długo zajęło wam zejście tutaj - stwierdziła Pani Riddle. Spojrzałam na nią przepraszająco, po czym kiwnęłam głową w stronę Malfoya.

-P e w n a  osoba potrzebowała  t r o s z e c z k ę  więcej czasu na ułożenie swoich włosków - powiedziałam akcentując szczególne słowa. Kobieta miała właśnie coś powiedzieć, ale uniemożliwił jej to Blaise. 

-A gdzie są moje naleśniki? Obiecałaś mi Hermiono! - ups. Przeleciałam wzrokiem po stole jednak zauważyłam naleśników. Czas na ostatnią deskę ratunku.

-M-mamo ? Gdzie jest kuchnia? - rodzicielka spojrzała na mnie zdziwiona.

-Na Merlina, a po co ci kuchnia? Jeśli chcesz, coś czego nie ma na stole zawołaj skrzaty. Zrobią co będziesz chciała.

-Wiem, jednak chciałabym sama zrobić naleśniki, to żadna filozofia - wszyscy w jadalni spojrzeli na mnie jak na kosmitkę - To tylko naleśniki dajcie spokój.

-Gran... Riddle, właśnie po to są skrzaty, by robić za ciebie takie rzeczy jak "tylko" naleśniki - wytłumaczył mi Draco.

-Wiem po co są skrzaty, jeśli jeszcze nie zrozumieliście, to ja sama chcę zrobić te głupie naleśniki.
***

Wstręcik! - krzyknęłam i po chwili przede mną stał zawołany przeze mnie skrzat.

-Co panienka sobie życzy? - zapytał stwór.

-Zaprowadził byś mnie do kuchni? - zapytałam.

-Oczywiście, Wstręcik już prowadzi - orzekł i ruszył w kierunku gdzie powinna znajdować się kuchnia. Trójka ślizgonów podążała za nami.

Zabraliśmy się za robienie ciasta do naleśników. Skrzaty, które pracowały w kuchni przyniosły nam miskę jajka, mleko, mąkę, olej i patelnię do naleśników.

-No dobra robienie naleśników jest banalne. Zacznijmy od mąki. Blaise przynieś mi szklankę.

-Co? Chcesz pić? - zapytał mnie czarnoskóry, a ja się zaśmiałam.

-Nie chce pić, tylko będzie nam potrzebna do odmierzenia mąki - odpowiedziałam po czym nasypałam do szklanki po sam czubek mąkę i wsypałam do miski. Powtórzyłam tą czynność jeszcze dwa razy. Później wlałam trzy szklanki mleka.

-Teraz ja chcę - powiedział Blaise.

-Ja też - zawtórowała Pansy.

-No dobra. Blaise weź dwa jajka i wbij je do miski. Pansy ty dosypiesz szczyptę soli i wlejesz troszeczkę oleju.

-Tak jest kapitanie ! - zasalutowali oboje czym mnie rozśmieszyli, a ja ze śmiechu przyłożyłam ręce do buzi zapominając, że są w mące przez co kichnęłam. Zabini i Parkinson zaczęli się śmiać, a Draco mruknął tylko coś jak "Na Merlina z kim ja się zadaje".

Pan w czasie śmiechu przez przypadek strąciła pudełko z mąką, które podczas zderzenia z podłogą się otworzyło i cała jego zawartość się wysypała. To wywołało jeszcze większy śmiech u nas. Diabeł, który ledwo stał na nogach wziął garść mąki i rzucił nią we mnie i czarnowłosą. My zaczęłyśmy kichać, ale również wzięłyśmy po garści mąki, ja rzuciłam w Blaise'a, a Pan w Smoka. Tym sposobem rozpoczęliśmy wojnę na mąkę.

***

Wojna jednak nie trwała za długo ponieważ po paru minutach wystraszone skrzaty zawołały moją mamę. Jak pani Riddle weszła do kuchni spojrzała na nas srogo.

-Takiego bałaganu to jeszcze  n i g d y  nie widziałam ! - powiedziała podniesionym głosem, jednak nie krzyczała. 

-Przepraszam mamo, to była niewinna zabawa, już sprzątam - oznajmiłam, i właśnie wyciągnęłam różdżkę by rzucić zaklęcie, jednak nim to zrobiłam Elizabeth wytrąciła mi ją z ręki - co...?

-Ogłupiałaś!? - krzyknęła tym razem kobieta - chcesz, żeby zakon dowiedział się gdzie jesteś i przybył tu by nas zaatakować?

-Nie pomyślałam. Przepraszam - powiedziałam pewna, że moje policzki są teraz czerwone.

-Mam nadzieję że następnym razem pomyślisz. Jednak nie dlatego przyszłam. Hermiono ojciec cię wzywa - spojrzałam zdziwiona na matkę. Czego może chcieć ode mnie mój ojciec?

***

Skrzatka, która przedstawiła mi się jako Tessi zaprowadziła mnie do gabinetu Toma.
Zanim otworzyłam drzwi zapukałam. Po usłyszeniu "Proszę" weszłam do środka. Pomieszczenie było średniej wielkości. Znajdował się tu kominek, przed którym poustawiane były fotele. Było też duże biurko zrobione z ciemnego drewna i dwie półki, na których było dużo książek, mimo zaniku chęci do ciągłego uczenia się nadal to lubiłam i czytanie książek również, dlatego gdy zobaczyłam te książki zapragnęłam je przeczytać. Moje rozmyślania przerwał jednak Czarny Pan.

-Witaj Hermiono.

-W-witaj panie - zaczęłam niepewnie. Riddle jednak westchnął.

-Wystarczy tato. Jednak nie po to cię tu wołałem. Mamy do omówienia parę spraw.

-Dobrze - odpowiedziałam trochę śmielej niż na początku.

-Jako najważniejsze musisz przenieść się do Slytherinu. Po drugie nie możesz zadawać się z Potterem i Wesleyem. Po trzecie zaczniesz uczyć się czarnej magii. Wyznaczę jakiegoś śmierciożercę. I najważniejsze, nie chce słyszeć żadnych gryffońskich tekstów. Zrozumiałaś ? - spojrzałam na niego wkurzona. Od kiedy to jakiś Lord Voldemort będzie mi rozkazywał !? Mimo wszystko szybko się opanowałam.

-Tak.

-Więc na dzisiaj to wszystko. Możesz pójść do swojego pokoju się wyspać. Jutro idziesz ze ślizgonami na zakupy na Pokątną.

-Dobranoc - mruknęłam i poszłam do swojego pokoju. Szybko się umyłam i położyłam do łóżka. Tej nocy zatęskniłam za starymi rodzicami


Edit 06.09.2015 15:20

3 komentarze:

  1. Baaaa(...)aaardzo fajny rozdział:*
    Uwielbiam twoje opowiadanie!
    Super piszesz!
    Błędów nie zauważyłam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana ;*
      Ja twoje też ;)
      Och... dobrze, że przez komputer nie widać moich rumieńców ^w^ Fajnie, że ci się podoba ❤

      Usuń
  2. Ostatnie zdanie rozwaliło mnie na łopatki. Czyżby odezwała się w niej "stara" Hermiona i poczuła chociaż małe wyrzuty sumienia?
    Malfoy układający włosy pół godziny - bezcenne ;) Fajnie, że dodajesz linki do ciuchów, zawsze sobie człowiek wszystko lepiej wyobrazi. I przy okazji popatrzy na boskiego Feltona ^^ Boskiego Feltona w boskim garniaku ;)

    OdpowiedzUsuń

CZYTASZ=KOMENTUJESZ!