sobota, 10 czerwca 2017

Rozdział 13



Hermiona

-To było... totalnie nieodpowiedzialne Malfoy! Co ty sobie myślałeś?! A jakby miotła przyleciała chwilę później? Czy ty zdajesz sobie sprawę, że mogliśmy zginąć?! - zrugałam Malfoya. Ja rozumiem, że nie chciał zostać przyłapany na niecnym uczynku, ale żeby tak skakać z okna?! Myślałam, że zginę na Salazara. Na dodatek biedny Dean uderzył głową o podłogę, bo przecież wielce ważny pan arystokrata nie będzie ruszał rączką dla jakiegoś tam Gryfona! Phi, i co jeszcze? Ten kretyn totalnie oszalał. Dobrze, że przynajmniej udało nam się zabrać pelerynę, chociaż Ronald pewnie już zauważył jej brak. To dziwne, że on i Dean poszli tak wcześnie do wieży, przecież jest jeszcze 20 minut OPCMu. Może coś się stało, a ja i Draco o tym nie wiemy, bo uciekliśmy! Na Godryka, ależ my jesteśmy nieodpowiedzialni!

-Ekhem, jest tam kto? - zapytał szarooki machając mi ręką przed twarzą.

-Tak! Jesteś strasznie nieodpowie...

-...dzialny, tak wiem słyszałem to już od ciebie dzisiaj z pięćset razy. Zluzuj podpaskę, bo chyba cię uwiera.

-Ach tak? - zapytałam jeszcze bardziej czerwieniejąc ze złości, chyba ten czubek pomyślał, że zaraz mi głowa pęknie, bo gwałtownie się ode mnie odsunął - Co ty?

-Jesteś jak Voldemort - powiedział, całkiem wystraszony, na co tylko parsknęłam.

-Co? Nos mi odpadł? - zaśmiałam się z jego głupiego porównania. Jednak jego odpowiedź i mnie lekko wystraszyła.

-Miałaś przed chwilą czerwone oczy, jak Voldemort.

-Nie gadaj bzdur. Przywidziało ci się, a teraz lepiej tak nie stójmy, tylko chodźmy już do tej Wielkiej Sali - zmieniłam szybko temat i ruszyłam w stronę naszego miejsca docelowego.

-Jak chcesz - przyznał chłopak i poszedł w moje ślady.

***

Na schodach oryłam nas peleryną niewidką, co dziwne, Draco szczególnie się nią nie zachwycał, a jedyne co widniało na jego twarzy to grymas złości.

-Jak to możliwe, że akurat taki Potter ma takie "coś" a ja nie - zamyślił się przybierając minę niezadowolonego z sytuacji. Głupek.

-Harry przynajmniej wykorzystuje ją w dobrym celu - powiedziałam szybko. W połowie to była prawda, bo nie raz właśnie do tego ta peleryna służyła, ale jak wiadomo taki gadżet kusi, więc i do własnych celów była wykorzystywana. No, ale Draco tego wiedzieć nie musi.

-Tak, tak. Skończmy ten temat - machnął ręką chłopak.

-Jak chcesz.

-Wiesz co? - zapytał nagle Malfoy.

-Co znowu?

-Przytulnie tu - puścił mi oczko. O Godryku! Czy on mnie właśnie podrywa?!

-Taaa... Wiesz, kiedy byłoby przytulniej? - zapytałam uwodzicielsko w duchu śmiejąc się z zaskoczonej miny Malfoy'a, który nagle cały się spiął.

-No, kiedy? - spojrzał na mnie wyczekująco. Chłopacy... Tylko o jednym myślą.

-Kiedy byłabym tu sama - podkreśliłam dobitnie, na co Draco się zaśmiał.

-Ale z ciebie kocica Riddle. Coś tam ci jednak zostało z tej gryfonki.

-Jak widać.

***

-Może przeczytaj to w mowie węży. Jeśli Potter rzeczywiście w taki sposób otworzył komnatę tajemnic, to może to też tak się otwiera - zaproponował ślizgon. Zgadzam się, że wężomowa bardzoby się  przydała, tylko, że ja nie mam takiej zdolności, co chyba muszę mu uświadomić.

-Możliwe, że masz rację. Tyle, że ja nie gadam po wężowemu! - podkreśliłam dobitnie ostatnie zdanie.

-Potti, też tak myślał, dopóki nie spotkał na swojej drodze węża.

-No dobra, ale jak my tu teraz wykombinujemy tego gada. Chyba nie nosisz w kieszeniach małych wężyków? Co nie? - zapytałam prześmiewczo.

-Niby uznawana za równą Rovenie, a taka niekumata. Kochanie, w jaki sposób wszyscy dowiedzieli się o darze Wybrańca?

-Serpensortia! - powiedziałam podekscytowana.

***

-Czemu go zabiłeś? To tylko zwierzę...

-Dostaliśmy od niego to co chcieliśmy, więc przestał być użyteczny - wyjaśnił mi jak małej dziewczynce Malfoy. Pokłóciłabym się jeszcze przez chwilę, ale za dziesięć minut kończą się zajęcia, więc musimy trochę przyspieszyć tempa.

-Niech ci będzie... - poddałam się dla ochrony czasu, jeszcze do tego tematu wrócę, niech nie będzie bydlak taki wesoły, bo jak mu powiem parę słów co o jego zachowaniu myślę, to zetrę mu ten jego uśmieszek z tej pięknej buźki... znaczy... okropnej!

-No... to dawaj! - powiedział Draco pocierając swoje dłonie o siebie w geście podekscytowania.

-Otwórz się!  - zasyczałam w mowie węży, a przynajmniej mam taką nadzieję. Spojrzałam wyczekująco na posadzkę i moim oczom ukazała się księga.

-Oł jeee! - ucieszył się ślizgon z rezultatów.

Czuje taką ekscytacje.

-Czy to "Ksiega Starożytności"? O Merlinie! Udało się!

***

-I wy tak po prostu tam poszliście? I ten obraz was tam wpuścił? Jacie kręcę! Czemu mnie ze sobą nie zabraliście? - zapytał Diabeł, który zachwycał się naszym wyczynem. Chociaż, jak tak  patrzy się na to z pryzmatu czasu to, rzeczywiście było całkiem fajne przeżycie.

-Ale nie usłyszałeś najgorszego - zaczęłam - Kiedy udało mi się w końcu znaleźć tą pelerynę, okazało się, że Dean Thomas wszedł do dormitorium. Na całe szczęście Draco rzucił na niego zaklęcie zapomnienia, więc nawet nie będzie nas pamiętać, ale gorsze jest to, że jak chcieliśmy opuścić sypialnię to Malfoy usłyszał, wchodzącego po schodach Rona. I wiesz co ten dureń zrobił?

-Co - zaśmiał się Blaise, spoglądając z uznaniem na kumpla.

-Złapał mnie w pasie - tu czarnoskóry mi przerwał żeby zagwizdać na Malfoy'a - i wyskoczył ze mną przez okno!

-Stary! Jesteś bogiem! Uświadom to sobie, sobie.

-Wiem Dieble, nie musisz mi przypominać - ukłonił się delikatnie chcąc okazać przychylność czarnoskóremu, który wybuchnął śmiechem.

-Tak, tak, śmiechu warte panowie. Rozumiem Zabini, że nie chcesz wiedzieć co wydarzyło się później? - chłopak wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.

-To coś jeszcze potem było?!

-Tak. Udało nam się zakraść do wielkiej sali i otworzyć skrytkę pod tym betonem.

-Macie puchar? - szepnął konspiracyjnie.

-Nie - tu zapał Zabiniego osłabł - ale mamy Księgę Starożytności - odpowiedziałam dumna z siebie.

-No nieźle!

sobota, 4 marca 2017

Rozdział 12

Theodor

- Dlaczego tego nie zauważyłem pierwszy?! Wyszedłem na debila, a przecież nim nie jestem! - krzyknąłem zdenerwowany. Jak to możliwe, że okazałem się takim niedbalcem. I to na dodatek przy osobie, z którą konkuruję o tytuł najmądrzejszego ucznia w Hogwarcie! Głupia gryfonka! Że też zachciało jej się przyglądać temu durnemu betonowi! Totalnie mnie ośmieszyła. Czuję się... czuję się jak... jak...

-Debil, który gada do siebie? - dokończył Draco.

-Dokła... aaa... NIE! Czekaj? A właściwie, to skąd ty wiesz niby co sobie w myślach mówię?! Chyba nie bawisz się oklumencją? - zapytałem lekko zniesmaczony wiedzą szarookiego.

-A co? To zabronione? - powiedział naśladując głos Pansy, kiedy udaje głupią przed krukonami, żeby napisali jej prace domową.

-Niespodzianka! - rozłożyłem ręce w okazie mojego współczucia nad głupotą przyjaciela - jakby ktoś cię na tym przyłapał miał byś przerąbane.

-Och nie! Masz rację! Jeszcze by mnie do Dropsa wysłali! - zaśmiał się z mojego ostrzeżenia. Ignorant.

-Jakiego Dropsa? - zapytała zdziwiona Riddle, która właśnie do nas dołączyła w drodze na lekcje OPCM-u.

-Yyyy... hyhy... pojęcia nie mam - odpowiedział szybko Malfoy.

-Przecież przed chwilą...

-Zdawało ci się.

-Cokolwiek.

- Eee... to ja was zostawię samych - powiedziałem, po czym poprawiłem torbę na ramieniu i popędziłem do sali od obrony przed czarną magią.

Draco

-Czy on właśnie...?

-Dokładnie - zaśmiała się Hermiona.

-Pfff... przecież my nie... - spojrzałem jej w oczy

-Właśnie - szybko odwróciliśmy od siebie wzrok. Nagle błonia za oknem wydały mi się bardzo ciekawe.

-Powinniśmy przyspieszyć jeśli chcemy zdążyć na lekcje - zauważyła dziewczyna na co ja tylko uśmiechnąłem się szeroko odwracając się w jej stronę.

-Waliiiić to! - oznajmiłem i złapałem ją za ramię ciągnąc w stronę głównych schodów - Obiad dopiero za dwie godziny... co powiesz na małe oględziny?

-Ale.... lekcja... - opierała się, jednak widząc jak patrzę się na nią jak na tchórza zmieniła zdanie... chyba bo zaczęła mnie ciągnąć w przeciwną stronę. Ni to w stronę Wielkiej Sali ni w stronę klasy. Co ona kombinuje? Uśmiechnąłem się na samą myśl, że udał mi się przekonać największą cnotkę w Hogwarcie na wagary. Na dodatek panią prefekt! To się nazywa wyczyn. Powinienem za to dostać puchar.

-To gdzie mnie ciągniesz cukiereczku? Czyżby do składziku na miotły? Chcesz ze mną pobzykać? Bzzz bzzz? - zaytałem wiedząc, że ją tym zawstydzę.

-Nie... pomyślałam, że przyda nam się dobry kamuflaż - odpowiedziała próbując zakryć włosami zaczerwienione policzki. Punkcik dla króla Slytherinu! Mimo rozbawienia poczułem ekscytację... jaki to kamuflaż ma na myśli ta sprytna wiedźma?

-Oblejesz nas jakimś eliksirem na niewidzialność? Bo jeśli tak to extra! - chyba powiedziałem coś bardzo głupiego, bo patrzy się na mnie jak na... tego... jak to się mówi?

-Debil - czy ona mi czyta w myślach? Przyjrzałem jej się badawczo, ale nie wyglądała jakby właśnie wyszła mi z umysłu - nie ma czegoś takiego. Chodzi mi o pewną rzecz, która jest w posiadaniu Harry'ego i bardzo często ratowała nas z opresji.

-Czyli co? - zacząłem podejrzewać o czym mówi, ale nie chce mi się wierzyć, żeby akurat Potter miał to co mam na myśli.

-Jak nam się uda włamać do wierzy Gryffindoru to sam się przekonasz.

-Aha. Ok... czekaj... włamać gdzie?! - ja. pieprzę. czy. ta. dziewczyna. ma. wszystko. w. porządku. z. główką? - chyba sobie ze mnie żartujesz.

-Nie, jakbyś nie zauważył byłam gryfonką i na początku roku szkolnego jako prefekt dostałam karteczkę z hasłem i jeśli jeszcze go nie zmieniono to bez większego problemu dostaniemy się do wieży - niech mnie ktoś kopnie bo nie wierzę! Tyle razy z Blaisem próbowałem włamać się do tej powalonej wierzy, a to głupie marzenie spełni ta dziewica... znaczy... dziewczyna! Lol... Czy ja się właśnie poprawiłem w myślach?

-Ale odjazd!

-Nie podniecaj się tak chłopcze. Jeśli podacie złe hasło nie macie co liczyć na moją współpracę - powiedziała... spróchniała... wredna... baba na obrazie.

-Witaj Gruba Damo - zaczęła Gran... Riddle.

-Witaj "była" gryfonko - podkreślając słowo "była" brzydka dama, czy jakoś tak, zwróciła się do Hermiony.

-Zakochany centaur - co?! Chyba jej się coś przekręciło w główce...

-Co proszę? - wystraszyła się ta kupa farby.

-To jest hasło.

-Ale przecież to nie jest to, które było na początku roku - zdziwiła się.

-Wiem. Podejrzewałam, że gryfoni zmienili hasło już na samym początku, więc parę dni temu udawałam gryfonkę przy pierwszorocznych, oczywiście nie obyło się bez paru deformacji, ale w każdym razie... usłyszałam jak wymawiają hasło - uśmiechnęła się przebiegle ślizgonka kończąc tłumaczenie tej starej jędzy jak zdobyła hasło. Ach... jestem z niej dumny.

-Zatem... zapraszam - powiedział zrezygnowany portret.

***

-Ale tu syf! - powtórzyła po raz... milionowy Riddle.

-No nie gadaj, nie zauważyłem!

-Ech, dobra zapomnij - siedzimy w dormitorium chłopca który przeżył już z półgodziny... no może przesadzam... z pięć minut, które ciągną się jak półgodziny i nadal nie znaleźliśmy tej "rzeczy". To mnie przerasta. Wchodzenie tutaj to frajda, al. grzebanie w rzeczach Wbrańca bez możliwości "pożyczenia" sobie czegoś jest dobijające.

-MAM! - krzyknęła nagle Miona, jednak jej zapał ostygł gdy odwróciła się w moją stronę. Co do? Nie zdążyłem się ruszyć, kiedy poczułem magiczny patyk wbijający się w mój krzyż.

No to pozamiatane.

-Dean? Co... co ty tu robisz?

-Mógłbym zapytać o to samo... Hermiono - powiedział oschle Deanuś... HA! Ja myślałem, że to Potti, albo Wiewiór, a to jakiś tam kolega z pokoiku. Łatwo pójdzie, tylko co by tu na niego... O tak! Mam! ...

-Obliviate - krzyknąłem obracając się szybko. Jest! Chłopczyk upadł teraz trzeba zebrać szczene

exGranger z podłogi i możemy spadać - Riddle bierz to coś i spadamy!

-Co? - zapytała spetryfikowana dziewczyna. Co ja tu z nią mam.

-Spadamy - już złapałem za klamkę kiedy usłyszałem kroki na schodach i znajome sapanie - Wiewióreczka tu zaraz wpadnie! - szepnąłem zdenerwowany - jak stąd wyjść bez konieczności spotkania rudego... jak tu. Ach tak! Złap się mocno kotku skaczemy!


-Maalfoyy? Co ty? AAAAAAAAAAA!!!!!


Wielki come back! Wiem, że pewnie i tak nikt tu już nie zagląda, ale obiecałam sobie skończyć to opowiadanie i tak zrobie! 
Jednak jeśli ktoś nadak tu zagląda proszę o komentarze, zawsze miło widzieć, że pisze się nie tylko dla siebie 😏

środa, 16 listopada 2016

Rozdział 11

-Hermiona? - zapytał Zabini, kiedy odsuwaliśmy stół nauczycieli na bok, żeby dostać się do kafelek.
 -Tak, Blaise? zdaję sobie sprawę, że puchar wcale nie musi tu być, wiem, że snom nie zawsze można ufać, ale kim bym była nie próbując? W końcu jak to mówił ojciec chrzestny Harry’ego. Czym jest życie bez ryzyka?”. W tej chwili zgadzam się z nim w stu procentach.
 -Co zrobimy, jeśli nic nie znajdziemy? spojrzał mi w oczy, kiedy kucaliśmy przy miejscu, które wskazałam. Jego pytanie mnie zaskoczyło. Nie powiem, że nie. Malfoy i Nott spojrzeli na mnie wyczekując co odpowiem czarnoskóremu.
-Myślę, że wtedy wrócimy do biblioteki, jednak jestem pewna… nawet jeśli nie ma tutaj Pucharu Zeusa” to jest coś innego. Zresztą, za sekundkę się przekonamy. odpowiedziałam wyjmując różdżkę. Panowie… uwaga na twarze…
 -Reducto! - gdy zaklęcie uderzyło w ziemię, podłoga zaczęła pękać ukazując nam…

-To chyba jaki
ś kiepski żart! - warknął Malfoy spoglądając na dziurę w podłodze.

-Mo
że to nie tutaj? - stwierdził Theodor.

-Och! Nie. To jest miejsce, którego szukali
śmy. - odpowiedziałam szczęśliwa z widoku jaki miałam przed sobą.

-Hermiona... bez obrazy, ale... Czy ciebie podnieca... beton? -zapyta
ł Blaise patrząc się na mnie jak na wariatkę.

-Ale
ż wy jesteście ślepi! To nie jest zwykły beton, tylko...
-Stary beton? - dopowiedział opryskliwie Nott.
 -Nie tak chciałam to ująć, ale tak. Ten beton jest stary, jednak jeśli mu się przyjrzycie dokładniej, będziecie mogli zauważyć jakieś hieroglify. I na mój rozum jeśli uda nam się je odczytać to ten... jak wcześniej powiedzieliście "stary beton" ukaże nam swoją zawartość.
 -Cofam to co powiedziała Theodora! Ten beton jest cool! - krzyknął Diabeł i wszystko byłoby dobrze gdyby nie wydarł się na całą Wielką Sale. A nadchodzące kroki i ciche miauczenie potwierdziły tezę, że Filch wcale nie jest taki głuchy i wolny na jakiego wygląda.
 -Zabije cię Zabini! - krzyknął Malfoy rozglądając się za jakąś kryjówką, jednak takowej nie było.
 -Wybij okno - zasugerował czarnoskóry, a ja i Draco popatrzeliśmy na niego jak na ostatniego kretyna
 -Jasne może jeszcze wdrapiemy się na dach szkoły i wejdziemy do pokoju wspólnego gryffiaków, żeby pogratulować Potter'owi kolejnego O z eliksirów?
 -Albo wyjdziemy przez wejście dla nauczycieli? - powiedział lekko rozbawiony Theodor wskazując leniwie na drzwi po naszej lewej.
 -Ech... Racja. Tylko jeszcze... - przerwałam słysząc jak ktoś szarpie za klamkę od wrót, po czym słychać szczęk kluczy.
 -Diable powiedz, że nie zamknąłeś drzwi tym kluczem? - zapytał Malfoy patrząc na wielki klucz w zamku.
 -Nie przewidywałem, że...
 -Idzcie już! - powiedziałam szybko rzucając Reparo na dziurę, którą wcześniej zrobiłam.

Uciekliśmy w ostatniej chwili i pognaliśmy do lochów śmiejąc się głośno wiedząc, że woźny nas już nie złapie.


 
Wiem, że krótki i bardzo za to przepraszam, ale dopiero co odzyskałam laptopa z naprawy i uznałam, że moje niedługo trochę się przedłużyło więc wstawiam to co mam.

Przepraszam za tak długi czas jaki musieliście czekać na ten rozdział. Obiecuję, że następny będzie dłuższy ;)
Bajo :*

wtorek, 30 sierpnia 2016

Wywiad z Hermioną Riddle

Na prośbę blo dżerki dodam wywiad, a rozdział dopiero po tym jak skomentujecie poprzednie😉😘

Wywiad z Hermioną Nathalie Riddle

Składzik na miotły

Prowadzący - redaktor naczelny Hogwarckich Nowinek: Michael Corner

-Czy mogę mówić do ciebie po imieniu? – zapytał na wstępie Michaś (tak pieszczotliwie nazywamy Michaela w studiu) swoją dzisiejszą rozmówczynię.

-Ech… Wolałabym „O Wielka Pani Riddle” – odpowiedziała patrząc na niego z wyższością. Ten przełknął ślinę poprawiając swój krawat.

-O-oczywieście „O Wielka…”

-Żartowałam. Mów mi po prostu Hermiona – przerwała wyraźnie znudzona podejściem chłopaka.

-A, więc Hermiono, kiedy dokładnie się dowiedziałaś, że jesteś córką Sama-Wiesz-Kogo?

-Zanim odpowiem napomnę tylko, iż zdania nie rozpoczyna się od „A więc” – Michael najwyraźniej nie był zadowolony z jej słów i na chwilę wyłączył dyktafon. Kiedy ponownie go włączył sytuacja w składziku była bardzo napięta. Ślizgonka miała założone na klatce piersiowej ręce i zrobiła naburmuszoną minę zbuntowanej nastolatki.

-Mam zadać następne pytanie? – bąknął równie zdenerwowany krukon.

-Tak byłoby najlepiej.

-Jakie są twoje najgorsze cechy? – nim dziewczyna odpowiedziała zerknęła dyskretnie na kartkę z pytaniami i prychnęła z wdziękiem jak przystało na arystokrację.

-Tam pisze, „Jakie są twoje najlepsze cechy”.

-Literówka.

-Cokolwiek. A odpowiadając na pytanie to sądzę, że bywam zrozumiała, ale bardzo rzadko i tylko wtedy, kiedy sytuacja mnie do tego zmusza. Więcej złych cech raczej nie zauważyłam.

-Ciekawe… - zamyślił się wyraźnie Corner – Ulubione danie?

-Lasagne.

-Najśmieszniejszy epizod w twoim życiu?

-O! Był całkiem niedawno. Siedziałam w pokoju wspólnym Slytherinu i odrabiałam wypracowanie zadane przez Profesor McGonagall, kiedy do środka wpadł Blaise z Pansy. Oboje ciężko dyszeli i byli cali mokrzy. Wypatrzyli mnie i z wielkimi uśmiechami podeszli do kanapy, na której siedziałam. Tyle, że nie usiedli tylko schowali się za oparciem, chciałam ich wypytać, co takiego znowu wyprawiają, jednak…

-Czyli Blaise i Pansy są takimi śmieszkami tak? – przerwał dziennikarz.

-Tak, co rusz wymyślają nowe żarty. Są jak bliźniacy Weasley.

-A, zatem w domu węża nie mieszkają jedynie samolubni arystokraci?

-Oczywiście, że nie! To tylko stereotyp. Owszem zdarzają się pojedyncze przypadki samolubnych arystokratów, ale ślizgoni tak naprawdę są bardzo wyluzowani.

-No powiedzmy, że ci wierzę. Dokończysz swoją opowieść?

-Nim udało mi się cokolwiek powiedzieć jak burza do salonu wpadł Malfoy. Niczym zwierzę polujące na swoją ofiarę rozejrzał się szybko po pokoju i poszedł śladami Zabiniego i Parkinson. Wspomniana dwójka zerwała się do biegu rozpoczynając zabawę w berka z dzikim zwierzem M. zaznaczam, iż oni tak go nazwali. Po chwili zabawa przeistoczyła się w walkę na rzucanie coraz to głupszych zaklęć w przeciwnika. Połowa osób tam przesiadujących skończyła z dziwnymi deformacjami ciała. Wtedy postanowiłam wkroczyć i zakończyć tą dziecinna dziecinadę. Niestety oberwałam zaklęciem bujnych włosów, które zasłoniło mi widok, więc na oślep rzuciłam jęzlep. Celowałam w Draco, bo zaczynał wyraźnie przesadzać z rzucanymi zaklęciami, ale trafiłam w jedzącego babeczkę, Crabba. Na szczęście całą tą maskaradę powstrzymał profesor Snape. Najśmieszniejsze jest to, że na koniec wszyscy zwartą grupą udaliśmy się do Skrzydła. Gdybyś ty widział jak pani Pomefry na nas patrzyła. – Michael nawet nie zauważył, kiedy Hermiona skończyła. Ciągle się śmiał po tym jak usłyszał, że ślizgonka oberwała zaklęciem bujnych włosów. Lecz gdy zobaczył minę arystokratki natychmiast się opanował.

-Naprawdę świetna historia. No to teraz ostatnie pytanko. Gdzie teraz mieszkasz?

-Grrr… Jeśli ty naprawdę sądzisz, że takim niepozornym pytaniem sprawisz, że powiem ci gdzie się mieści kwatera mojego ojca to się grubo mylisz. Ktokolwiek kazał ci to zrobić niech wie, że nigdy nikomu nie powiem! Wywiad uważam za zakończony! Żegnam! – po byłej gryfonce został tylko kurz, który rozpylił się przez jej gwałtowne wstanie i cichnący już odgłos zatrzaskiwanych drzwi.

***

-Co sądzę o Hermionie? – zapytał dla pewności Blaise Zabini nowy przyjaciel ex przyjaciółki Harry’ego Pottera – to naprawdę super osoba. Poza tym gdybyś ty ją widział w piżamce. Ślinka leci na samo wspomnienie. Jest także niezwykle mądrą i błyskotliwą czarownicą, ale to nie moje słowa. Znaczy moje! Zagroziła, że jeśli tego nie powiem to nie odda mi mojego kufra z wszystkimi zapasami Ognistej Whiskey.


-Miona posiada niezwykłą osobowość. Ma także smykałkę do mody. Oddana przyjaciółka i pomocna dziewczyna to zdecydowanie jej najlepsze cechy – wyjawiła Pansy Parkinson.

-Riddle? Wkurzająca, przemądrzała i nudna. Chociaż zdarza się jej zaszaleć, wtedy super osoba. – powiedział Draco Malfoy na odchodnym zwalając Michaela z krzesła.


-Ta zdrajczyni? Myślałem, że była moją przyjaciółką, ale myliłem się. To najpodlejsza istota na tej ziemi. Razem z tą zgrają arystokratycznych szumowin zużywa tylko niepotrzebnie Hogwarckie powietrze. Zwłaszcza w bibliotece! – wykrzyczał Ronald Weasley plując Cornerowi w dyktafon.

Osobiste zdanie dziennikarza:

Hermiona Riddle zdecydowanie jest jedną z tych bardziej zauważalnych uczniów w Hogwarcie. Martwi mnie jednak jej wulgarne zachowanie. Dowiedziałem się dzisiaj bardzo wiele ciekawych informacji na jej temat i mogę „z czystym sumieniem” oznajmić, iż moim zdaniem jest niebezpieczna dla otoczenia i wyraźnie podąża ścieżką swojego ojca, który przypomnę jest najpotężniejszym czarnoksiężnikiem w świecie magii. Żeby jej zbytnio nie pogrążyć mogę dodać, iż w towarzystwie swoich pomagierów jest ciepłą osóbką, potrafiącą okazywać dobre uczucia.

niedziela, 7 sierpnia 2016

Zawieszam, ale nie do końca

Nie wiem, czy ktoś w ogóle tu zagląda, nie będę już się rozpisywać, dlatego tych, którzy nie chcą, aby blog był zawieszony odsyłam do NOTATNIKA.

czwartek, 4 sierpnia 2016

Ważna informacja

Witam.
Mam przykrą informację. Nie wiem czy ktokolwiek oczekuje wywiadu z Hermioną, jeśli tak to bardzo przepraszam, ale nie mam weny, ani chęci, żeby się za to zabrać. Tak więc przekładam go na następny tydzień.
Pozdrawiam
Aki Aki
Ps. + proszę o jakiekolwiek komentarze. Chciałabym wiedzieć czy ktoś w ogóle to przeczytał.

Ze względu na zawieszenie bloga ta informacja jest nieważna. 
Wywiad ukaże się, albo w następnym tygodniu, albo później. 
W notatniku dowiecie się dlaczego tak zadecydowałam.

wtorek, 2 sierpnia 2016

Rozdział 10

Ron

Mam się uspokoić?! JA MAM SIĘ USPOKOIĆ?! Ty zadufana w sobie wiedźmo! Jak śmiesz? Zdrajczyni! Wariatka! Nie masz prawa mi rozkazywać! Nie, od kiedy przeszłaś na stronę tego bydlaka! Brzydzę się tobą! BRZYDZĘ! Rozumiesz?! – nie obchodziło mnie już nawet to, że wszyscy w wielkiej Sali się na nas patrzą. Nie obchodziło mnie to, że Harry próbował mnie odciągnąć na bok. Nie do końca wiedziałem, dlaczego ja właściwie tak bardzo znienawidziłem Hermionę. Przecież była moją przyjaciółką. A teraz, gdy tylko usłyszę jak ktoś wypowiada jej imię czuję jak rośnie we mnie złość, nie kontroluję tego, co mówię. Słowa wylatują ze mnie jakby ktoś kazał mi je powiedzieć, nie pozwalając mi samemu zadecydować. Sam przestałem się poznawać.

-Ron! Przestań! – poczułem na ramieniu rękę Harry’ego, który kolejny raz chciał mnie powstrzymać przed walnięciem pięścią w stół tuż obok talerza Riddle. Sama ślizgonka wyglądała jakby chciała uciec. Malfoy mierzył we mnie różdżką. Jakby miało mu to w czymś pomóc. Zabini był w pozie wyjściowej gotów się na mnie rzucić. Normalnie pewnie bym już sobie odpuścił, ale przerażenie na twarzy dziewczyny, aż krzyczało, żeby zostać i jej dołożyć przykrości. Tak… Chcę żeby cierpiała. A kiedy pęknie, zadam ostateczny cios.

Blaise

Co za cholerny Łasic! Czy on jest naprawdę tak głupi, że myśli, że ja i Smok pozwolimy mu się dobrać do Miony? Jego niedoczekanie.

-Ron proszę. Uspokój się. Krzyki niczego nie rozwiążą. – powiedziała jego była przyjaciółka, kiedy zaczął sapać na przemian z wyzywaniem jej i Malfoya od ślizgońskich szumowin. Brak mu chyba weny na własne przezwiska. Te są stare jak świat. My sami czasem dla zabawy się tak wyzywamy. Widać, że wychowany w bezguściu i niedostatku witamin na mózg. Zdecydowanie tego ostatniego mu potrzeba.

 - Mam się uspokoić?! JA MAM SIĘ USPOKOIĆ?! Ty zadufana w sobie wiedźmo! Jak śmiesz? Zdrajczyni! Wariatka! Nie masz prawa mi rozkazywać! Nie, od kiedy przeszłaś na stronę tego bydlaka! Brzydzę się tobą! BRZYDZĘ! Rozumiesz?! – Wiedźma! Wariatka! … Merlinie! On się urwał z dziewiątego wieku! Rodzice go naprawdę nie kochali. Jego rodzeństwo jest już bardziej normalne niż on.  Szczególnie jego siostra. Ona to się wyrobiła. Wyprzystojniała. A te rude kudły są bardziej podniecające niż reszty jej rodziny.

-Salazarze. Potrzebuję dziewczyny.

-Ron! Przestań! – odezwał się Potti, który przypomniał sobie, że ma być wybawicielem słabszych i potrzebujących. Bohater się znalazł.

-Nie! Ona jest zdrajczynią! A zdrajców trzeba tępić! – Dobra koniec tego dobrego.

-Tak tak kurczaczku. Mały problem widzę w twojej jakże barwnej przemowie.

-Co ty…?

-Widzisz, bo zdrajca to taka osoba, która odstępuje od wyznawanych ideałów, ktoś, kto zdradza swój naród, lub swoją ojczyznę. Oszukuje kogoś. A nasza kiedyś Granger nikogo nie zdradziła, a nawet lepiej. Ona przestała zdradzać w momencie, w którym dowiedziała się, kim są jej prawdziwi rodzice. Tak, więc drogi Weasley’u, Hermionka jest czysta w takim samym stopniu jak twoje skarpety brudne i śmierdzące. A zdrajcą to jesteś ty. Od kiedy to gryfiacy znęcają się nad innymi? – zakończyłem swą mądrą wypowiedź uniesieniem brwi w wyrazie zwycięstwa. Ale kiedy wszyscy przy stole Slytherinu zrobili wytrzeszcz oczu postanowiłem im się przyznać do mojego drugiego ja. – Ach… wy to nigdy nie wierzycie, kiedy powiem coś mądrego. Ale to wina Hermiony i Draco!

-Co ja niby zrobiłem? Twój mózg to nawet do prania się nie nadaje.

-Chodzi mi o to, że przez was polubiłem bibliotekę i panią Pince. Niezła z niej kobitka. – no i w tym czasie wydarzyło się parę dziwnych rzeczy, których nigdy nie zapomnę. Draco upuścił różdżkę, Hermiona zrobiła tępą minę, a Wybraniec przywalił sobie z liścia. Ronald Weasley puścił z wrażenia bąka (czuć taki smród jakby skunks był jego krewnym), a profesor McGonagall, która prawdopodobnie przyszła żeby ogarnąć Wiewióra wytrzeszczyła na mnie oczy. Podejrzewam, że to przez moją wypowiedź, ale to przecież może chodzić o to, że to zawsze o niej mówiłem „niezła kobitka”, więc mogła zrobić to z zazdrości.

-Zabini… jesteś totalnym kretynem. Pince?! Chyba nie będziesz dymał staruszki. Już lepsza jest Sztywna. – skomentował w końcu syn Lucjusza Malfoya.

-Panie Malfoy! Język!...

-Posiadam. – odpowiedział na naganę Draco pokazując McDziewicy język.

-Ech… Nieważne. Proszę mi wytłumaczyć, co to było za przedstawienie przed chwilą.

-Nie uwierzy pani…

-Błagam tylko nie, Zabini. – wzniosła ręce do góry wicedyrektorka Hogwartu.

-Otóż…

Hermiona

Biegłam przez błonia Hogwartu. Wszędzie były martwe ciała uczniów szkoły jak i śmierciożerców.

-Musisz dokonać wyboru… - odezwał się kobiecy głos jakby z oddali. Obejrzałam się dookoła, jednak nie zauważyłam niczego oprócz niezmienionej dotąd scenerii walczących, żadnych tajemniczych kobiet, ani żadnej osoby zwracającej na mnie uwagę. Uniknęłam lecące w moją stronę zaklęcie uśmiercające i skierowałam się do środka zamku. Nagle potknęłam się o martwe ciało. Spojrzałam na twarz poległego i zdusiłam w sobie krzyk. Ginny.

-To się nie dzieje naprawdę! Zaraz się obudzę i wszystko minie. – muszę znaleźć Harry’ego, to on jest Wybrańcem nie ja.

-Tylko ty możesz to powstrzymać. Możesz zmienić bieg historii! Ale musisz się pospieszyć! – znowu ten głos.

-Ale jak?! – zapytałam w pustą przestrzeń. Jednak jak na złość tym razem nikt mi nie odpowiedział. Dobiegłam do Wielkiej Sali. Tam rozgrywała się ostateczna walka pomiędzy moim ojcem i Harrym. – Muszę to powstrzymać… tak? Och… Powodzenia.

Potter powoli tracił siły, a Voldemort jakby rósł w siły. Zaraz po chłopaku nic nie będzie.

-PRZESTAŃCIE! – krzyknęłam w nadziei, że to ich, chociaż na chwile oderwie od bitwy na śmierć i życie. Sprawiło tylko tyle, iż odwrócili w moją stronę głowy. Nieopodal nich leżało ciało Zabiniego, a za nim widać było Malfoy'a który walczył z Crabbem. Jeszcze dalej stał Ron, tyle, że nie zachowywał się normalnie. To wyglądało jakby próbował zabić samego siebie.

-Co tutaj widzisz? – ten cholerny głos oczywiście pojawił się wtedy, kiedy wcale tego nie chciałam.

-Nic z tego nie rozumiem. – odpowiedziałam zła na siebie, bo nie widziałam sensu w tym, co rozgrywa się przed moimi oczami.

-My jesteśmy odpowiedzią. – powiedział Voldemort tym „głosem”.

-Odpowiedzią, na co? – coraz bardziej ogarniała mnie panika, to wszystko jest zbyt zagmatwane. Znienacka stół, przy którym zwykle jadali nauczyciele odskoczył na bok a na miejscu, w którym stał kafelki zaczęły się odsuwać ukazując jakiś puchar. Nie, stop. Nie jakiś puchar!

-Puchar Zeusa!

Draco

-Jesteś… stuprocentowo pewna? – zapytałem Riddle, kiedy zamiast pójść na włam do biblioteki ona sobie wymyśliła, że włamiemy się do Wielkiej Sali. Przyznaje. Zwaliło mnie z nóg. Co ten Potter i Łasic z nią zrobili? Sam bym w życiu na takie coś nie wpadł. Oszalała.  Jeszcze ten jej zwariowany sen.

-Tak. Ten głos mówił, że mój sen jest odpowiedzią. Warto sprawdzić, jeśli nie ma tam pucharu, to może jest coś innego. – tak… Riddle i jej przeczucia.

-Wiesz… Mionka. Ten pomysł, jest totalnie szalony. Chętnie ci potowarzyszę. – Ech… przynajmniej w jakimś procencie, nawet Blaise wie, jak bardzo Hermiona zwariowała.

-A ty Malfoy? – zapytała mnie. Raz arystokracie śmierć.

-Jasne. – odpowiedziałem z pewnością siebie, ale czułem jakby coś miało się stać, jakby całe te poszukiwania „Pucharu Zeusa” miały jakiś większy cel. Nie podoba mi się to.

-Na, co się zgadzasz? – zapytał nowy głos.

-Theodora? A co ty tutaj robisz? – zagadnął wyraźnie podenerwowany Diabeł.

-Zdaje się, że nic ciekawego. W odróżnieniu do was. – odpowiedział Nott z nutką rozbawienia pomieszanego z ciekawością. Wspominałem już, że Theodorek to spoko gość?

-My tylko… chcieliśmy – zmieszała się Riddle. Na pewno ktoś napomniał o tym, że jest beznadziejna w kłamaniu.

-Możesz mu zaufać. – powiedziałem spokojnie, próbując się nie roześmiać na marne tłumaczenie ślizgonki.

I w taki oto sposób zbrataliśmy się z Nottem opowiadając mu wszystko od początku. Pomijając parę informacji, których dowie się w swoim czasie.
Nadszedł czas, w którym we czwórkę weszliśmy do głównej Sali Hogwartu, zapoczątkowując nowe przyjaźnie.